Friday 25 September 2009

Trawik: koniec

Po ostatnich optymistycznych konkluzjach przyszedł czas na weryfikację przez życie - w parę dni po poprzedniej notce jakiś kolejny debil przejechał przez trawnik ostatecznie rozdrabniając płotek na kawałki.
Po kolejnych kilku dniach szczątki płotka zniknęły, być moze uprzątnięte przez lokalnego dozorcę, albo wzięte przez kogoś na opał. Trawnik zatem stanął ponownie otworem dla każdego czterokołowca z silną potrzebą parkowania gdziekolwiek.



Aż tu nagle...:

Nie wiem, czy słupek postawił okoliczny dozorca, czy jakaś inna litościwa dusza. Być może ta nieoczekiwana pomoc była rezultatem obserwacji beznadziei moich zmagań? W każdym razie ktoś przejął odpowiedzialność za trawnik - od dziś kibicuję pomalowanemu na pomarańczowo kawałkowi rury.

Thursday 3 September 2009

Trawnik - półtora miesiąca później

Eksperyment trwa nieprzerwanie, ale przyniósł już konkretne obserwacje i wnioski.
W ciągu półtora miesiąca od ostatniej notki fragment trawnika zazielenił się i zieleń ta przetrwała! Zdarzały się co prawda sporadyczne przewracanie skrajnych elementów płotka, najwyraźniej kierowcy ścinali narożniki, przedwczoraj również znów ktoś przejechał przez sam środek, rozkruszając cegłę mającą stanowić asekurację dla nadwątlonej bariery.
Ale pomijając te kilka oznak chamstwa i głupoty paru jednostek w samochodach, mimo wyraźnych zniszczeń, ten malutki kawalątek płotka okazał się wystarczająco skuteczną optyczno-psychologiczną barierą, pozwalającą utrzymać zieleń przez długi czas - i to bez podlewania podczas bardzo suchego sezonu. Ludzie po prostu przestali na ten skrawek wjeżdzać.

Być może jest to dowód na to, że wystarczy objąć jakiś teren opieką, delikatnie zaznaczyć, że nie jest on tak całkiem niczyj i co jakiś czas doglądać poprawiając zniszczenia dokonane przez bezmózgich debili - a ludożerka zacznie go szanować. A przynajmniej ta nie do końca skretyniała część ludożerki. Przynajmniej przez jakiś czas.
Ciekawe, czy podobnie stanie się na Lipowej?

Tuesday 14 July 2009

Trawnik - tydzień pierwszy.

Dokładnie w tydzień po rozpoczęciu eksperymentu nastąpił przewidywany ciąg dalszy - ktoś wjechał w płotek samochodem:
Jak widać, kretyn, który przejechał jednym kołem przez sam środek trawnika, najprawdopodobniej sam częściowo przywrócił połamany płotek do pionu.
Czas chyba zaopatrzyć się w jakieś długie ostre pręty, wkopać je głęboko w ziemię, by trzymały płotek i w razie kolejnego najazdu zostawiły ślad w oponie.
Trawa jeszcze nie zaczęła rosnąć. Część ziaren wyjadły gołębie, gdzieniegdzie coś jednak już zaczyna kiełkować.

Tuesday 7 July 2009

Eksperyment: Trawnik

Jak wspomniałem w poprzednim poście, upatrzyłem sobie trawniczek, którego skrajny fragment z lubością przysposobili sobie kierowcy:

W hipermarkecie kupiłem 2 m najtańszego płotka, po znajomości dostałem parę garści trawy, wydobyłem skądś saperkę i zabrałem się za tą najbanalniejszą formę miejskiego landscapingu.

Podczas przekopywania zbitej ziemi 3 razy podchodziły do mnie starsze osoby, które przyjaźnie przyglądały się pracy, lecz ze zrezygnowaniem stwierdzały, że to nie ma sensu, bo i tak zaraz samochody rozjadą. Co więcej, co najmniej 3 razy podjechały samochody, które najprawdopodobniej chciały zaparkować w tym miejscu, ale widząc mnie kierowcy szukali miejsca gdzie indziej.
Po przekopaniu, posianiu, udeptaniu i ustawieniu płotka (pół godziny zabawy) efekt jest taki:

Owszem, płotek trochę wieje wiochą i nie stanowi zapory dla upartych samochodziarzy, ale zobaczymy, czy fakt, że tam stoi zostanie uszanowany. A raczej - zobaczymy, jak długo postoi i czy trawa zdąży wyrosnąć, zanim zostanie zdewastowany.

Zatem eksperyment: trawnik uważam za rozpoczęty.

Friday 3 July 2009

Trawnik

Trawnik to, teoretycznie, miejsce, w którym rośnie trawa. Taka mini oaza zieleni wśród murów miasta. Oczywiście dla rzesz debili ważniejsze od skrawka ożywczej zieleni jest dowiezienie dupy samochodem jak najbliżej miejsca docelowego, bez względu na powodowane zniszczenia.

Wziąłem sobie pod lupę jeden taki trawniczek - całkiem porządny jak na nasze miejskie standardy:

Jak widać, miejscy troglodyci w czterech kółkach zamienili skrajny fragment w dziurawe błotnisko. Irytację zwiększa fakt, że trawniczek był całkiem niedawno położony z - uwaga - rolek, czyli wydano nań kupę kasy. Naszej kasy, mojej i Twojej, przypadkowy czytelniku. I musieli się oczywiście znaleźć geniusze, którzy na to leją (poza właścicielami psów, które na to srają), np. tacy:



Jak ich spotkacie, możecie im w moim imieniu napluć na buty za przyczynianie się do degradacji miejskiego krajobrazu.

Wkrótce przewiduję skromną odsiecz dla trawniczka, w ramach ratowania detali lokalnego świata przed powszechnym bezmózgowiem.

Badziew zniknął z pl. Wolności

Z placu Wolności zniknęły wrezcie wszysytkie plastikowe stojaki reklamowe, o których pisałem wcześniej. Nareszcie ochrona zabytków zwyciężyła z debilizmem urzędniczym. Co prawda teraz ze stojaków zrobiono mur przy Piłsudskiego.

Tuesday 5 May 2009

Jak niszczyć ikony Miasta

Główny, reprezentacyjny plac w mieście. Nietypowy, bo ośmiokątny. Pokazywany na pocztówkach, w albumach. Po prostu ikona miasta. Ma swoje problemy, bo i mała architektura kuleje, i estetyka niektórych elewacji pozostawia nieco do życzenia. I co proponują władze miasta? Zasłonić plac stojakami reklamowymi:
Reklamowe_stojaki_zaslaniaja_plac_Wolnosci
Mur na Placu Wolności
Urzędnik, który zgodził się na coś takiego, godny jest co najwyżej świnie pasać, bo najwyraźniej nie dotarł na ścieżce osobistego rozwoju do niełatwego zagadnienia, jakim jest estetyka przestrzeni publicznych.